Miejsce dnia - Liban i Syria, śladami wczesnych chrześcijan
   

Miejsce dnia - Pomysł na podróż - Liban i Syria, śladami wczesnych chrześcijan


Do niedawna turyści omijali ten region z daleka, toczyły się tutaj walki. Dziś nie ma się czego obawiać. Z roku na roku jest tu coraz więcej turystów zaintersowanych miejscami, w których rodziło się chrześcijaństwo.



Liban i Syria, śladami wczesnych chrześcijan



Kraj położony na skałach wynurzających się z morza - tak o Libanie pisał do matki Juliusz Słowacki. „Perła Wschodu" - określała ten kraj Agata Christie. Ten piękny, choć niewielki, kraj, mimo olbrzymiej liczby interesujących zabytków, niezwykłego ukształtowania terenu (góry i morze „w jednym), do niedawna rzadko bywał celem podróży turystycznych.

CO PAMIĘTAJĄ CEDRY

Kiedy wylądujemy w Bejrucie, poczujemy urzekający zapach oleandrów rosnących tu wszędzie, nawet na śmietnikach. Oleandry są tu czymś tak zwyczajnym, że nie wspomina się o nich na stronach Biblii. Po ostatniej wojnie stolica Libanu, Bejrut, miasto, którego historia liczy 7 tys. lat, szybko leczy wojenne rany. I choć tu i ówdzie pozostały jeszcze zburzone budowle, nowoczesnej architektury można Bejrutowi pozazdrościć. Co uderzające - w mieście nie ma ptaków - podczas walk one także padały ofiarą strzelaniny. Bociany, które przelatywały tędy na swe afrykańskie zimowiska, teraz starają się znajdować inne trasy. To, co przeciętnemu człowiekowi kojarzy się z Libanem, to słynne cedry - olbrzymie drzewa, które byty głównym bogactwem naturalnym tego kraju. Dziś lasy cedrowe zachowały się w śladowych ilościach. Ale w górach Libanu rosną drzewa tak stare, że pamiętają wędrówki św. Pawła po tutejszych oko-licach. A z każdego miejsca wieje tu wiatr historii. Starożytne (dzisiaj zaledwie ok. 20-tysięczne) miasto Byblos przyciąga turystów niedawno odkrytymi wykopaliskami. Podziwiać tu można ruiny domostw sprzed wielu tysięcy lat, liczącą ok 9 tysięcy lat studnię i zbiór ofiarnych obelisków, jakie feniccy kupcy, nim wypłynęli w morze, by w dale-kich krajach rozwijać swoją handlową działalność, stawiali bogom na ofiarę. Te posągi to po prostu obrobione kamienie w różnych kształtach i różnej wielkości, uzależnionej zapewne od zamożności fundatora.W Byblos znajdują się też znacznie „młodsze" zabytki, jak katedra Jana Chrzciciela oraz kościół romański pochodzący z XII wieku, którego budowę rozpoczęli krzyżowcy.

TU NAWRÓCIŁ SIĘ ŚW. PAWEŁ

Sw. Paweł, zaliczany do najbarwniejszych postaci czasów Chrystusowych, w młodości był zagorzałym przeciwnikiem Jezusa. Uczeń jednej z najbardziej znanych szkól rabinicznych znajdujących się w Tarsie, mieście jego urodzenia, z aprobatą przyglądał się kamienowaniu św. Szczepana. Kiedy osiągnął wiek dojrzały, osiadl w Jerozolimie. I tam angażował się w zwalczanie chrześcijan. Około 35 r. n.e. wysłano go do Damaszku, by aresztował zwolenników Jezusa. Kiedy św. Pawel, zwany wówczas Szawłem, zbliżał się do bram miasta, powaliła go na ziemię wielka jasność. „Jam jest Jezus, którego prześladujesz" - usłyszał. Od tej chwili stał się jednym z najgorliwszych głosicieli nauki Chrystusa, a swe imię zmienił na Paweł. Jednak dziś na Bliskim Wschodzie nie króluje chrześcijaństwo. Od VI w. zapanował tu islam. A najwspanialszym zabytkiem Damaszku jest Meczet Omajadów. Jest to robiąca imponujące wrażenie prostokątna budowla o wymiarach 190 x 75 m, w całości wyłożona gładkim jak szkło marmurem, bogato zdobiona licznymi mozaikami i ornamentami roślinnymi. Wewnątrz co kilka kroków siedzą na podłodze pielgrzymujący z różnych stron muzułmańskiego świata pątnicy i głośno zanoszą modły do Allacha. Każda grupka wyśpiewuje co innego. Czyni to wrażenie niesłychanego gwaru. Niektórzy biją się po plecach (każdy po własnych) pięściami, inni przygotowanymi małymi biczykami, jeszcze inni podnoszą do góry ręce w błagalnych gestach. Omajadzi rządzili tutaj w VI i VII wieku n.e., zaś meczet jest przekształconą przez nich katedrą Jana Chrzciciela. Wewnątrz znajduje się jego kaplica, skrywająca głowę proroka. Dzisiaj jest ona miejscem kultu dla muzułmanów, a właściwie dla muzułmanek, które przychodzą prosić Jana Chrzciciela o powiększenie rodziny. Z Damaszku jedziemy do Maalouli, wioski położonej 50 km od stolicy. Jej mieszkańcy do dziś mówią po aramejsku - w języku, którym posługiwał się Chrystus. By ogarnąć zabudowę Maalouli, trzeba wysoko zadzierać głowę. Mnóstwo domów pnie się bowiem nad sobą, pokrywając zbocze góry, pełnej grot i jaskiń. W Maalouli odwiedzamy monastyr św. Tekli, uważanej za pierwszą męczennicę chrześcijańską. Legenda głosi, że kiedy uciekała z domu przymuszana do małżeństwa z poganinem, Bóg rozsunął przed nią skały i w ten sposób powstał tu niezwykły wąwóz. Św. Tekla przyjęła wiarę chrześcijańską pod wpływem nauczania św. Pawła. Wzbudziło to wielkie niezadowolenie jej ojca, gubernatora jednej z rzymskich prowincji. Św. Tekla wielokrotnie zresztą skazywana była na śmierć, ale za każdym razem udawało się jej w cudowny sposób ujść cało.

Z WIZYTĄ U MARONITÓW


na zdjęciu Wadi Kadisza, Liban

W Libanie struktura religijna jest szczególna, aż 30 proc. społeczeństwa to chrześcijanie, w tym większość to maronici. Kościół maronicki powstał w VII w. i chociaż oficjalnie podporządkowany jest papieżowi, rzeczywistą władzę sprawuje w nim patriarcha, którym w tej chwili jest Béchara Boutros Rai. Historia Kościoła maronickiego jest niezwykła - wystarczy powiedzieć, że między VII a XII wiekiem, podczas prześladowań ze strony muzułmanów, maronici skryli się tak głęboko w niedostępnych górach Libanu, że powszechnie uważano, iż zostali wymordowani. Dopiero kiedy na te tereny przybyli uczestnicy wypraw krzyżowych, maronici ujawnili swoją obecność. Klasztory maronickie do dziś znajdują się w miejscach trudno dostępnych. Maleńkie busiki poruszają się po wąziutkich półkach skalnych, tak krętych i nierównych, że duszę na ramieniu ma nawet miejscowy kierowca. Zresztą drogi w Libanie w ogóle są dość marne, a dojazd do jakichkolwiek atrakcyjnych miejsc wiąże się z podróżą wąskimi półkami skalnymi oplatającymi góry, o nierównej nawierzchni i ostrych zakrętach. Szczęśliwie ruch jest niewielki i podczas parogodzinnej podróży zaledwie kilka razy jest okazja do mijania innych pojazdów. Klasztor, do którego się udajemy, oddalony jest bardzo od wszelkich ludzkich siedzib, a droga, która do niego prowadzi, należy do najtrudniejszych i nie zawsze nadaje się do przebycia. Do niedawna mnisi, którzy tu mieszkali, niezwykle rzadko opuszczali jego mury, a jeśli się na to decydowali, to wyłącznie latem. Wszystko, co było im potrzebne do życia, wytwarzali samodzielnie. Założycielem zgromadzenia był św. Maron (syr. Maroun), który zmarł na początku V w. Początkowo maronitów uważano za heretyków, jednak już w IX w. przyjęli oni zwierzchność papieża i zostali zaakceptowani przez Kościół katolicki. Podczas wypraw krzyżowych organizowanych w średniowieczu przez Kościół przyłączali się do krzyżowców i współpracowali z nimi.

KAMIENIE WŚRÓD KWIATÓW


na zdjęciu Łuk triumfalny, Sur, Liban

Na wybrzeżu Libanu, warto zwiedzić starożytne miasto Tyr, obecnie Sur, wykopaliska, wśród nich pozostałości starożytnego, pochodzącego z czasów rzymskich stadionu, amfiteatralnie ustawione pozostałości trybun i przemyślnie skonstruowane miejsca siedzące: budowniczy starali się, by widzowie mogli wygodnie rozprostować nogi. Ławki są dość mocno wysunięte w stosunku do swojej podstawy. Oczywiście - jak wszędzie - mnóstwo tu kwitnących oleandrów, ale też olbrzymich drzew figowych, pod którymi mógłby skryć się nie tylko jeden dom, ale wręcz cała wioska. Można tu zobaczyć nadzwyczajne kwitnącą agawę. A roślina ta kwitnie tylko raz - kwiat osiąga kilkanaście (do dwunastu!) metrów wysokości, a na jego „wydanie" agawa zużywa wszystkie swoje żywotne siły. Po przekwitnięciu roślina ginie. Pamiętajmy też o spacerze pieknym wybrzeżem morza, dajmy się namówić dwóm staruszkom na zakup muszelek i wyobraźmmy sobie, jak wyglądało miasto w czasach, kiedy św. Paweł po swojej trzeciej podróży zatrzymał się w tej okolicy na cały tydzień, który spędził na rozmowach z uczniami. Na ulicach Sur widać więcej osób w tradycyjnych muzułmańskich strojach niż w innych miastach Libanu - w Bejrucie przeważają stroje europejskie - ale są też liczne ślady kultury chrześcijańskiej oraz, jak wszędzie na Bliskim Wschodzie, wykopaliska świadczące o potędze Imperium Rzymskiego, które obejmowało pół świata.