Miejsce dnia - Minorka
   

Miejsce dnia - Pomysł na podróż - Minorka


Dziewicza przyroda, piękne krajobrazy, malownicze stare miasteczka. I setki dzikich plaż, na których nawet w pełni sezonu nie ma tłoku.



Minorka



Minorka jest drugą co do wielkości wyspą archipelagu Balearów. Ma 55 km długości i 16 szerokości, ale zaledwie 5 proc. jej powierzchni pokrywa zabudowa. I można mieć pewność, że wyspa nie zostanie zabetonowana dziesiątkami hoteli, gdyż liczne obostrzenia ograniczają tu rozwój budownictwa. Szacunek, jaki mieszkańcy Minorki żywią dla skarbów natury, doceniło UNESCO i niemal połowę jej obszaru ustanowiło Rezerwatem Biosfery. Na turystów czeka krystaliczna woda, niskażone powietrze i cudowne widoki.

Bez względu na to, czy przybędziemy na Minorkę promem czy samolotem, od razu zauroczy nas jej idylliczna atmosfera. Aż trudno uwierzyć, że tak burzliwe były dzieje tej spokojnej wyspy. Położenie geograficzne czyniło ją celem i ofiarą ciągłych podbojów. Przez stulecia wszelkie możliwe okręty cumowały tu, żeby uzupełnić zapasy wody i żywności, na ogół przy okazji łupiąc, co się da. Poszczególne miasta przechodziły z rąk do rąk, a najeźdźcy znacznie częściej zostawiali po sobie zniszczenia niż cenne ślady obecności.

Brytyjskie rządy

W czasach nowożytnych w XVII w. do portu Maó, obecnej stolicy Minorki, zawitały kupieckie statki brytyjskie. Anglicy przycumowali tylko po wodę, ale natychmiast dostrzegli zalety oraz strategiczne położenie wyspy i zaprowadzili na niej własne rządy. Nie były to złe czasy. Brytyjczycy zbudowali np. pierwszą ważną drogę przez całą wyspę. Łączyła główne miasta portowe, wschodnim Maó i zachodnim Ciutadella. Potem Minorkę podbili Francuzi, ale na krótko, niebawem wróciła pod panowanie brytyjskie. Od 1802 roku wyspa jest w rękach Hiszpanów, a właściwie Katalończyków. Dziś wyspę przecina doskonała szosa, ja namawiam jednak na przejażdżkę malowniczą brytyjską drogą ciasno obramowaną kamiennymi murami. Białe murki to nieodłączny element pejzażu Minorki. Kto bowiem chciał uprawiać ziemię, najpierw musiał zebrać pokrywające ją kamienie. A że nie było co z nimi co zrobić, układano je na miedzach. Otaczają ogródki, dzielą jasną kratownicą pola uprawne, wyznaczają granice posiadłości, winnic, pastwisk. Podobno, gdyby ułożyć wszystkie minorkańskie murki jeden za drugim, można by opasać Ziemię półtora raza.

Ścieżka koni



Po czasach panowania brytyjskiego pozostała jeszcze jedna ciekawa droga, cami de cavalls, czyli ścieżka koni. Wytyczyli ją żołnierze konno patrolujący wybrzeże. Pozwala okrążyć całą Minorkę, otacza zatoczki, przecina wąwozy, lasy i pola. To jedna z tutejszych atrakcji turystycznych. Możemy ją przebyć tylko pieszo, na rowerze lub konno, w całości albo wybrane odcinki. Po drodze miniemy dawne baszty obronne, ale przed wszystkim możemy korzystać z plaży i kąpieli w krystalicznej wodzie setek zatoczek. Na południowym wybrzeżu czekają na nas plaże z drobnym białym piaskiem, który sprawia, że woda bardziej niż gdzie indziej mieni się turkusem i błękitem. Północna strona o skalistych, dzikich brzegach, to także plaże kamieniste o dość surowym wyglądzie. Ale nie tylko, są tu i piaski, ale grubsze i rude, a między skałami znajdziemy czerwoną glinkę, w której zdrowotne działanie na skórę wierzy wiele osób. Na pewno można ją potraktować jak peeling i skorzystać z darmowego spa pod chmurką.

Piękne miasta

Gdy już nasycimy się kąpielami i plażowaniem, pora pozwiedzać. Można np. zacząć od dawnej stolicy Ciutadelli, lub obecnej Maó. Miasta od lat ze sobą rywalizują, a dzielące je antagonizmy nie ułatwiają mieszkańcom życia. Oczywiście nie odczujemy tego jako turyści, ale odwieczny konflikt znacznie utrudnia np. zawieranie małżeństw, jeśli młodzi nie są z tego samego miasta. Ciutadella uchodzi tu za konserwatyną, jeszcze 50 lat temu na plaży obowiązywały strefy męska i kobieca, a specjalny urzędnik miejski pilnował moralności. Maó uważane jest za bardziej postępowe.

Ciutadella - złoty klejnot
Ciutadellę nazywają złotym klejnotem na nadmorskich skałach. Miasto założyli starożytni Rzymianie, a Arabowie uczynili je stolicą wyspy. Kiedy Katalończycy podbili Minorkę, zaprowadzili na wyspie własne porządki, Ciutadellę wybrali na siedzibę władz, a w miejscu meczetu zbudowali surową gotycką katedrę. Wystarczy rzut oka w górę, by stwierdzić, że jej dzwonnica to dawny minaret. Ciutadellę zawsze zamieszkiwali najbogatsi obywatele Minorki, nadal możemy podziwiać jej stylowe place i pałace, barokowe kościoły. Spacerując zadbanymi wąskimi uliczkami, warto zajrzeć do któregoś z butików i obejrzeć, a może nawet wybrać dla siebie, wygodne abarcas, ludowe sandały. Noszą je wszyscy, rdzenni mieszkańcy, turyści, a nawet królowa Hiszpanii. Na zakończenie spaceru koniecznie trzeba zejść ze skarpy do malowniczego portu, gdzie cumują dziesiątki jachtów, a tawerny kuszą zapachami potraw. Spróbujmy tu lokalnych specjałów morskich, np. sławnej caldereta de langosta (zupa z langusty) albo rybę gallo de San Petro (kogut św. Piotra).

Magiczne megalityczne
Jadąc z Ciutadelli do Maó, obowiązkowo należy obejrzeć jeden z najważniejszych zabytków wyspy, Naveta des Tudons. Ta wysoka na 7 m kamienna budowla w kształcie odwróconej do góry dnem łodzi została przed ok. 3 tysiącami lat ułożona z wielkich bloków skalnych. Archeolodzy znaleźli w niej setkę szkieletów i prastare ozdoby osobiste, prawdopodobnie więc była grobowcem. Badacze wciąż się jednak głowią, do czego mogły służyć inne megalityczne budowle. Nadal niejasne jest np. przeznaczenie tauli, pięciometrowej litery T stworzonej z dwóch gigantycznych głazów. Ołtarz, miejsce kultu, a może pozostałość czegoś większego? Taule tchną magią i tajemnicą. Otaczają je menhiry ułożone w kształt podkowy oraz talajoty, stożkowate wieże i baszty. Na Minorce jest ok. 30 budowli talajockich. Nie sposób ich nie znaleźć, wystarczy się dobrze rozglądać.

Maó, zatoka czy fiord?
Maó, podobnie jak Ciutadella, przycupnęło na wysokiej skale. Miasto szczyci się jednym z najlepszych naturalnych portów na świecie, a na pewno największym na Morzu Śródziemnym. W głąb lądu morze wrzyna się tu zatoką długości 5,5 km, niczym fiord. Warto wybrać się w rejs po niej żółtym katamaranem ze szklanym dnem. Wycieczka jest pasjonująca. Trwa godzinę, a bilet ma przystępną cenę. Na katamaranie otrzymamy przewodnik (po polsku) z opisami mijanych ciekawostek. Zobaczymy m.in. miejsca związane z czasami panowania brytyjskiego, dawny arsenał, lazaret, gdzie przybysze z morza odbywali kwarantannę, rozległą fortecę, czy miasteczko portowe Es Castel zwane Georgetown, gdyż zbudowano je na polecenie króla Jerzego. Katamaran nieco zwolni, przepływając obok skupiska platform do połowu małży, a w miejscu, gdzie zatoka przechodzi w otwarte morze, zatoczy koła byśmy przez szklane dno mogli podglądać życie podwodne. W drodze powrotnej zobaczymy m.in. angielskie rezydencje z czerwonymi fasadami, w tym dom admirała Nelsona. Po zakończonym rejsie miło będzie zasiąść w którejś z portowych kafejek lub pospacerować wzdłuż nadbrzeża, przyglądając się pracy rybaków.

Fiesta i pomada

Jeśli możecie wybierzcie się na Minorkę w okolicach 24 czerwca lub 7 września. W te dni odbywa się fiesta św. Jana w Ciutadelli, a Matki Boskiej Łaskawej w Maó. W Maó plac przed kościołem i sąsiednie ulice wysypuje się tonami rudego piasku, a między dachami rozciąga kolorowe girlandy. Święto rozpoczyna parada gigantycznych figur, potem następują pokazy ujeżdżania. Orszak otwiera grajek na osiołku, za nim podążają eleganccy jeźdźcy na czarnych koniach, na końcu burmistrz i ksiądz, oczywiście w siodłach. Ponad setka lśniących koni z przystrojonymi grzywami przemirza miasto, to pokaz dla tych, którzy nie mogą przybyć na główny plac. Z okien wyglądają wytworne maratony w odświętnych strojach, na ulicach rodzice podnoszą dzieci, by dotknęły końskiego łba na szczęście. Głośno gra orkiestra, czarne konie tańczą wśród tłumów. Trzeba tak spiąć rumaka, aby na tylnych nogach przemierzył cały plac. Kopyta błyskają nad głowami widzów. W bocznych uliczkach dla koni rozstawione są kubełki z wodą, jeźdźców częstuje się pomadą. To ulubiony trunek Minorkan, gin zmieszany z sokiem cytrynowym i lodem.

Ojczyzna majonezu

Drugi flagowy produkt wyspy obok pomady to queso, ser wyrabiany tradycyjnymi metodami. Do wyboru mamy świeży i łagodny - fresco, dojrzewający i ostrzejszy - semi curado albo intensywny i dojrzały curado. Minorka słynie także z doskonałych słodyczy, ale świat zawdzięcza jej... majonez. Po raz pierwszy tym jajecznym sosem z Maó (salsa mahonesa) poczęstowano w 1756 roku francuskiego admirała księcia Richelieu. Według innej wersji obrońcom obleganego przez Francuzów Maó pozostały tylko zapasy jajek i oliwy. Żywili się więc jajami na twardo z sosem sporządzonym z mieszaniny oliwy i żółtek. Francuzom tak zasmakował, że szybko go upowszechnili.

Jak zabawa to tylko w jaskini



A konkretnie w słynącej z romantycznej legendy jaskini Xoroi, na południowo-wschodnim krańcu wyspy. Urządzono w niej najmodniejszy bar na Minorce. Warto się tam udać przed zmierzchem, żeby z tarasów na wysokim klifie obejrzeć najpiękniejszy zachód słońca na wyspie. Gdy rozżarzona pomarańczowa kula zniknie za horyzontem, przy winie i pomadzie miło będzie posłuchać chilloutowej muzyki na żywo. Potem, kiedy już wszystkie dzieci opuszczą jaskinię, zacznie się dyskoteka. Bawić możemy się do samego świtu, tyle że od rana czekają nas kolejne atrakcje wyspy. Trzeba tylko podjąć decyzję, co najpierw: wycieczka kajakiem do którejś z rajskich zatoczek i grot niedostępnych z lądu, nurkowanie i odkrywanie podwodnego świata, czy też surfing albo windsurfing? A może obejrzeć nekropolie przedtalajockie lub zwiedzić przytulne Ferries słynące z wyrobów ze skór, zatokę Fornells z czarującą osadą rybacką, albo wybrać się na degustację wina do bodegi Binifadet? Wybór należy do was.

Kiedy najlepiej odwiedzić Minorkę?

Można oczywiście latem, ale lepiej wiosną lub jesienią, gdy są mniejsze upały.